Fanom niemieckiego zespołu Helloween przyszło czekać trzy lata na nowy album zespołu. Nie bez obaw czy chłopakom uda się utrzymać poziom poprzednich płyt łapali zajawki wrzucane kilka dni przed premierą albumu aby wreszcie móc nacieszyć uszy całością ?Straight Out Of Hell?.
Album otwiera utwór Nabatea opowiadający o antycznym mieście położonym w Jordanii. Już przy pierwszych dźwiękach słuchacz ma wrażenie, że przeniesiony został do Petry, do zamierzchłych czasów świetności tego miasta. Charakterystyczne dla Helloween gitarowe, proste riffy przez siedem minut z przyjemnością pieszczą uszy. Kolejny kawałek do World Of War, w którym galopująca perkusja zderza się na początku z miłym intro, a następnie z dość ciężkimi dźwiękami gitar. Na dużą uwagę zasługuje tutaj jak najbardziej melodyjna łupanka na bębnach, którą można sobie z kojarzyć z wystrzałami z broni. Live now!jest, można powiedzieć, typowy dla Helloween. Można tutaj znaleźć dosłownie wszystko, poczynając od ogromnego entuzjazmu bijącego z tego utworu, a kończąc na profesjonalności wykonania. Już za chwilę przenosimy się do Far From The Stars oraz Burning Sun, które bardzo przypominają kompozycje z poprzedniego albumu Niemców, ?7 Sinners?. Chórki w refrenach przeplatają się z gdzieniegdzie wkradającymisięzmodulowanymi dźwiękami, które mieszają się z gitarowymi solówkami, które może maestrią nie powalają, ale nie są też rażąco prostackie. Waiting For The Thunder zaczyna się klawiszowym intro i epickim śpiewem AndiegoDerisa aby po chwili przyśpieszyć i porwać słuchacza chwytliwą melodią, nie za ckliwą, ale też nie rzeźnicką. Za to już za chwilę odpoczynek. Zatrzymujemy się na stacji nazwanej Hold Me In YourArms i sama jej nazwa podpowiada nam, że może to być miłosna ballada. Nie pomyliliśmy się, lecz cóż to za ballada! Chwytające za serce, delikatne brzdąkanie gitar w zwrotce, później wejście eterycznej perkusji no, i górujący nad tym wszystkim emocjonalny wokal mogą zimne serce niejednego zatwardziałego metalowca doprowadzić do stanu przynajmniej lekkiego roztopienia. Żebyśmy się za bardzo nie rozckliwili przenosimy się, w moim mniemaniu, na jakąś arenę z utworem Wanna Be God. Perkusja połączona z samym wokalem, w tle słychać wiwatujące tłumy, pod koniec wchodzą gitary, zupełnie tak jakby miały zapowiedzieć koniec sielanki. I tak się zaiste dzieje, bo tytułowy kawałek Straight Out Of Hell atakuje nas ponownie szybkością, a zarazem melodyjnością, która przejawia się dosłownie w każdym fragmencie piosenki. Asshole to bogactwo cięższych riffów, wysokich wokalnych popisów Derisa, przyjemnym uderzaniem garów, a i sam tekst utworu miażdży. Ponownie przenosimy się do ?helloweenowych? utworów, utrzymanych na poziomie kawałków ze starszych płyt, w tym do melodyjnego i delikatnego Years oraz, żebyśmy nie rozpłynęli się za bardzo w tych subtelnych dźwiękach, do trochę mocniejszego MakeFireCath The Sky, gdzie zwodniczy może być spokojny śpiew w czasie zwrotki, bo już w refrenie nacierają na nasze uszy zabójcze riffy. Ostatni na płycie jest Church Breaks Down zdecydowanie inny, a przynajmniej jego intro. Rozpoczyna się uderzeniami dzwona i chóralnym śpiewem. Za chwilę zalewa nas jednak morze gitarowych dźwięków i już do końca możemy rozkoszować się potężną, treściwą dawką ?hellowenowej? symfonii dźwięków.
Zespół nie zawiódł, to można śmiało stwierdzić. ?Straight Out Of Hell? jest dawką tego, co fani ?nowego? Helloween lubią najbardziej i na pewno zbliżające się dwa koncerty w Polsce będą doskonałym ukontentowaniem tego dzieła.
Aneta Kotynia