Hey Unplugged koncert w Poznaniu 29 marca 2014 Sala Ziemi
Doczekaliśmy się. Po siedmiu latach od ogromnego sukcesu koncertu MTV UNPLUGGED bez prądu oraz podwójnie platynowej płyty ? zespół HEY ponownie wyruszył w trasę z materiałem w wersji akustycznej.
?Zamierzamy przearanżować utwory, podać je w innej formie. Chcemy dołożyć inną wrażliwość, emocje, jednocześnie nie opakowując występów w patetyczne formuły. Będą ciekawe instrumenty, inne stylizacje? ? mówił Paweł Krawczyk, członek zespołu
Czy Hey zrealizowali ambitny plan? Czy udało im się zachwycić publiczność?
Jest godzina 18:30, stoję przed drzwiami pośród sterylnie białych stoliczków i kilku przybyłych wcześniej fanów. Czuję dreszczyk emocji i podniecenia, jak to zwykle bywa przed muzycznym spotkaniem z Hey. Po pewnym czasie trzech ochroniarzy otworzyło po kolei każde z trzech drzwi. Sala jest ogromna, nowoczesna, jak się później okazuje mieści 2 tysiące osób. Myślę: To musi się udać… Powoli zbierają się następni zainteresowani. Przed 20-stą gaśnie światło, muzycy wchodzą na scenę.
Na rzecz trasy, zespół został poszerzony o zaprzyjaźnionych muzyków, miedzy innymi Marcina Macuka i chłopaków z Unisexblues, solowego bandu wokalistki. Liczba jedenastu muzyków wraz z dwuosobową sekcją dętą robi wrażenie. Oprócz tradycyjnych gitar Marcina Żabiełowicza (Żaby), Pawła Krawczyka, gitary basowej Jacka Chrzanowskiego oraz perkusji Roberta Ligiewicza(Boba) wynurzyło się wiele intrygujących instrumentów, podobnych do tych z 2007 roku. Z nazwy jestem w stanie wymienić np. ukulele, pianino, skrzypce, sitar, bębenki.
Wydobywają się pierwsze dźwięki intra grane na sitarze i zwykłej gitarze. Brzmiało pięknie. Kasia nie pozwala na siebie długo czekać, jakby wolała uniknąć skandowania swojego imienia. Jest skromna i bardzo onieśmielona. Muzyczną degustację rozpoczyna utwór Fate, z pierwszej płyty zespołu ?Fire? (1993). Fate pozwala wydobyć z publiczności potrzebne emocje, wprowadza w wyjątkowy klimat koncertu. Utwór przeistacza się ze spokojnego tonu w ostrzejsze, pełne werwy dźwięki. Jest zróżnicowany, buduje napięcie. Porównując z wersją audio, koncertowe wykonanie jest oczywiście o wiele lżejsze. Przywitanie Kasi zaczęło się od podziękowania fanom za przyjście i oddanie. Brzmiało mniej więcej tak: ?Jestem w szoku, że jest was tak dużo, mam wadę -7, więc nie jestem w stanie zobaczyć każdej twarzy. Jestem ogromnie wdzięczna, że możemy zagrać dla tak licznej publiczności, dziękuję, że chcieliście przyjść tu i spotkać się z nami. Że chcecie nas jeszcze słuchać, po tylu latach ;)?
Przy Fate i kolejnej piosence Dreams fan będący z Heyem od samego początku, może wspomnieć niesamowitą atmosferę, sprzed ponad 20 lat, wynoszącą ich na wyżyny popularności. Utrzymywaną do dziś, dzięki kolejnym, dojrzalszym etapom w karierze zespołu, szerzej ukazujących niepowtarzalność i charyzmę, jednej z liderek wokalnych w naszym kraju.
Nadchodzi czas na Umieraj stąd. Jest to jeden z tych utworów, który jest dane usłyszeć nam w wersji bez prądu po raz pierwszy. Utwór dobrze zaśpiewany, Kasia wydaje się być w naprawdę dobrej formie. Jednakże w moim odczuciu wykonanie Umieraj.. w stylu unplugged nie różniło się zbyt wiele od wykonania go na ?zwykłym? koncercie. Po Chińskim urzędniku państwowym, rozbrzmiała Woda, singiel z ostatniej płyty zespołu. W opinii niektórych aranżacja utworu była zbyt wolna. Utwór miał charakter raczej wyciszający i odprężający. Sama Nosowska przyznaje, że bardzo powoli przepłynęliśmy tą ulicą. Po utworze Lot pszczoły nad tymiankiem formułuje sympatyczną wypowiedź: ?Chciałam podkreślić rolę Roberta naszego perkusisty, jestem mu za to wyjątkowo wdzięczna, ponieważ na przestrzeni 20-paru lat musiały mu się rozwinąć cechy wodzireja, cechy frontmana, mimo ze ma dosyć niefortunną pozycje, bo siedzi najdalej od was. Ktoś mu dzisiaj sprawił podwójną przyjemność, nie zasłaniam go swym wielkim zadem, bo normalnie stoimy w jednej linii. Biedni ludzie wiedzą, ze on tam jest, ale go nie widać. Ja tradycyjnie, jak kołek,od lat. On musiał to z siebie wykrzesać, inaczej te koncerty byłyby dnem konferansjerskim! ;)?, która oczywiście spotkała się z rykiem zadowolonej publiczności. Dopełnieniem ?rycerzowej? podróży były Do rycerzy, do szlachty do mieszczan oraz Wilk vs. Kot, nieodmiennie łapiący za serce.
Podczas nadającego dramaturgii Boję się o nas spoglądałam ukradkiem na twarze osób wokół mnie. Każdy bez wyjątku był wysoce zaabsorbowany tym co się dzieje na scenie, był ciekawy co powie Kasia. Koncert z miejscami siedzącymi prowadzi emocje raczej do wewnątrz, skłania do refleksji. Po energicznym Luli Lali, który nie odbiegał od wykonania z Mtv Unplugged, przychodzi czas na mojego absolutnego faworyta wieczoru, a mianowicie R.E.R.E. Zaprezentowanie tej piosenki było moim zdaniem, strzałem w dziesiątkę. Kaśka wokalnie ? wymiotła wszystko. Wyglądała na przejętą, zacisnęła pięści. Można śmiało powiedzieć, że co jak co, ale na koncercie unplugged jej głos staje się jednym z instrumentów. Piosenka nie była grana od lat 90-tych, zapowiadają jej powrót.
Początek „Do rycerzy, do szlachty, do mieszczan? intrygujący. Missi Seepy oraz Cudzoziemkę słyszeliśmy już w 2007 roku. Na przestrzeni lat, zaobserwowałam, że początek Cudzoziemki zawsze wywołuje poruszenie tłumu, niezależnie od miasta. Kolejną, popularną, cieszącą się sporą sympatią jest piosenka A ty?.
? Teraz zagramy taką bardziej..weselistą pieśń..no dobra, po prostu mniej smutną.?
Nareszcie nadszedł czas na zrelacjonowanie utworu Mimo wszystko. Może wydać się zaskakujące i dziwne jak powiem, że był to najzabawniejszy moment wieczoru, ale istotnie tak było. Kasia uroczyła nas jakże rozbudowaną, drugą w jej karierze (wcześniejsza miała miejsce kilka dni wcześniej we Wrocławiu) profesjonalną konferansjerką! Wokalistka z wielkim przymrużeniem oka, zaczęła zwierzać się, że niestety zawsze ?bywa kołkiem? na koncertach, bo nie ma talentu do zabawiania tłumu.
?Postanowiłam to zmienić. Mhhm. No więc moi drodzy (tu wyjmuje mikrofon ze statywu) to jest piosenka o kobiecie..(przechadza się po scenie), która bardzo kocha faceta. Nie wiadomo, czy facet odwzajemnia to uczucie (..) Poczujcie klimat tej piosenki, czujecie to co ja? (siada u podnóża perkusji)? Rozbrzmiewa pierwsza melodia. Kasia pozostaje roześmiana do końca utworu, dziarsko zagaduje publiczność:
?A teraz wszyscy razem! Cała sala! Kochajcie nas mimo wszystko?tak jak my was kochamy. Zawsze! Jak się bawicie??
Cała ta komiczna sytuacja wywołuje salwę śmiechu wśród publiczności, czuje się ironię połączoną z dobrym żartem. Poczucie humoru nie opuszcza wokalistki przez cały koncert. Co jak co, ale Kasi Nosowskiej konferansjerka nie jest potrzebna.
Zaraz po niej przyznaje:
?To jednak jest złe w moim wykonaniu, oj ale to było straszne. Ale dziękuję, że mogłam to w Poznaniu zrobić. To w tym mieście po raz pierwszy i ostatni skoczyłam w tłum, dlatego cieszę się.?
Po tym żartobliwym akcencie, nastała Wczesna jesień. Zespół zaproponował nam bardziej nostalgiczną, wyważoną wersję utworu. Głoś Kaśki sam staje się muzyką. Niesamowicie wyciąga długie dźwięki.
Nadszedł czas na niespodziankę. Hey zaprasza do wspólnego wykonania Sic laureatów konkursu ?Zagraj z Hey?. Zespół o nazwie Bucket Guys składający się z dwóch energicznych, młodych chłopaków wnosi na scenę absolutną świeżość i oryginalność. Na czym grają? Na… dwóch, dużych wiadrach, które z powodzeniem zastępują im bębny. Przez cały czas trwania koncertu unplugged panuje przyjazna atmosfera. Muzycy śmieją się, od czasu do czasu żartują, panuje pełen luz. Przede wszystkim wyczuwalna jest ich miłość i zaangażowanie do tego, co robią. Są to ?normalne?, pełne ciepła osoby. Przy jednym z ostatnich utworów Mru Mru, przyznaję, że odpłynęłam. Powoli koncert dobiega końca. Kasia jeszcze raz dziękuje fanom, życzy im wiele szczęścia, zapowiadając tego najbardziej żwawego z repertuaru: Teksańskiego. Równocześnie, ze strony publiczności następuje miły gest, wszyscy po kolei wstają z krzeseł, część schodzi pod scenę, aby już tak pozostać. Pierwsza zwrotka prawie, że a’capella, później dochodzi zespół. Hey zbiera owacje na stojąco, nieprzerwanie trwające aż do bisów. Pierwszy bis Stygnę nie wywołał we mnie fali entuzjazmu, w mojej racji trafniejsze byłoby Cisza ja i czas lub Dosyć poważnie. Drugi: Zazdrość, jak najbardziej wyczekiwany. Wokalistka zaznaczyła żartobliwie, że zespołowi początek tego utworu przypomina melodię z Tańca z gwiazdami ;). Ostatecznie koncert zwieńcza Faza Delta.
Fani wychodzą zadowoleni, garstka osób, w tym ja i redakcyjny kolega wiernie czeka na spotkanie z zespołem. Koncert unplugged w Poznaniu, tak jak i cała trasa była dla zespołu doskonałym pomysłem na podsumowanie własnego dorobku artystycznego z innej perspektywy. Mnogość instrumentów wpuściła w piosenki nowe światło, dało niepowtarzalny efekt. Dla niektórych, koncert mógłby być jednak jeszcze bardziej ?nieelektryczny?. W mojej opinii, plany Pawła Krawczyka, Kasi i reszty zespołu zostały zrealizowane. W porównaniu z MTV Unplugged (2007) Nosowska podchodziła z większym dystansem do występu, była pewniejsza siebie.
Koncert w Sali Ziemi nasunął kolejny raz wniosek, że Hey to wybitni muzycy, mogący zaskakiwać i dawać jeszcze wiele przyjemności z tworzenia muzycznych dzieł. Myślę, że nikt nie ma wątpliwości, że kolejne lata w działalności grupy, będą obfitować w równie zaskakujące momenty, naładowane kompozycjami. Obcowanie z zespołem Hey jest zawsze niewątpliwą przyjemnością, wzmocnioną silnymi uczuciami i emocjami.
tekst: Magdalena Szczepańska
foto: Justyna „justisza” Szadkowska