Victorians Aristocrat?s Symphony – Revival

victorians_cover_1600Rzut oka na okładkę i rodzą się pytania: czy to kolejni epigoni power metalu lub symfonicznych klimatów? Kolejna kopia kopii mistrza? Skreślanie debiutanckiego albumu Victorians Aristocrat?s Symphony z powodu standardowych motywów, na skądinąd ładnej okładce, byłoby dużym błędem. Album jest na tyle udany, że szkoda, jakby miał przejść niezauważony.

O zespole chyba będzie jednak głośno. Z opublikowanych w ostatnich dniach informacji wynika, że kapela weźmie udział w castingu do kolejnej edycji programu Must Be The Music. Parcie na szkło jest, ale poparte dużym talentem, wypada więc tylko kibicować.

Przyjrzyjmy się tymczasem wydawnictwu zatytułowanemu ?Revival?.

Jeśli spodziewacie się klimatów bliskich Nightwish, Within Tempation czy Epica to trafiliście dość celnie. Mamy tu metal o symfonicznym zabarwieniu, któremu najbliżej chyba do pierwszego z wymienionych zespołów. Przy czym mam na myśli okres, gdy śpiewała w nim Anette Olsen. Owszem, pojawiają się operowe wokale, jednak znacznie ciekawiej robi się, gdy wokalistka, nazywająca się Edyis, śpiewa mniej forsowną, rockową barwą.

Od razu dodam, że to właśnie jej należą się największe brawa za świetne sprawowanie na albumie. Jej fantastyczne wokale, genialne melodie, zwłaszcza w refrenach, są tym, co zostaje w pamięci na długo po pierwszych przesłuchaniach. Niemal każdy utwór niesie w sobie potencjał na duży hit, właśnie ze względu na warstwę wokalną. Ciekawe która stacja radiowa zdecyduje się na puszczanie takiej muzyki?

Muzycznie jest nieźle, ale jednocześnie dość standardowo jak na takie klimaty. Zespół gra metalowo i trudno tu dodać coś więcej. Raczej nie ma co spodziewać się dźwięków, których nie słyszelibyśmy już wcześniej. Rockowa sekcja instrumentalna wydaje się być potraktowana dość tradycyjnie. Żaden z muzyków nie zaznacza specjalnie swojej obecności, w miksie zresztą na pierwszy plan wysunięta została wspomniana już Edyis, co wydaje się być świetnym posunięciem. Oczywiście taka muzyka nie może istnieć bez pokaźnej ilości orkiestracji czy solowych instrumentów klasycznych, tak więc i w muzyce Victorians takie smaczki się pojawiają, przyjemnie współtowarzysząc metalowemu graniu. Słychać jednak, że nie był to budżet produkcyjny Nightwish czy Theriona i część instrumentów klasycznych leci chyba z jakichś sampli. Trudno jednak oczekiwać od debiutantów wydawania setek tysięcy złotych na produkcję – nie od razu Rzym zbudowano, a album i tak brzmi całkiem przyzwoicie.

Interesująco orientalne melodie, trochę w duchu Rainbow, pojawiają się już w otwierającym kawałku ?Descent of Your Destiny?. Niemal każdemu kawałkowi towarzyszy klimatyczna introdukcja. Bardzo podoba mi się ?In the End (Love Me Now)?, z fajną partią fortepianu towarzyszącą porywającemu refrenowi. Zresztą, pokażcie mi kawałek z tej płyty, który nie ma znakomitego refrenu. Czy wspominałem już, że to fantastycznie zaśpiewany album?

Wszystkim, którzy z wypiekami na twarzy czekają na nowe albumy popularnych klasyków gatunku, z czystym sumieniem polecam recenzowaną płytę. Album to niezwykle wysokiej jakości, czemu zasłużyła się przede wszystkim ponadprzeciętna wokalistka, przez co przyjemnie się do niego wraca. Warto docenić, tym bardziej, że to produkt krajowy. Życzę sukcesów w telewizji, choć, tak po prawdzie, to nie znam poważnego artysty, który zrobiłby karierę drogą talent show. Tym bardziej artysty metalowego. Trzymam jednak kciuki.

 

Igor Waniurski