Linkin Park – Living Things

?Linkin Park nie stoi w miejscu, nadaje swojej muzyce nowy tor.? ? ta? dobre sobie.
Trochę mi głupio, ale niestety muszę przyznać, że po ostatniej płycie Thousand Suns? jednoczę się z fanami, którzy zaczęli wyznawać, iż LP się sprzedało. Słuchając tego jakże przeuroczego krążka o mały włos nie dostałam zawału. Zespół znany z mocnego brzmienia nagle wydaje? elektronikę! Myślałam, że to już koniec mojej przygody z dawnym ?Xero?, lecz pojawił się nowy album. Słysząc singiel ?Burn It Down?, zaczęłam wspominać czasy ?Meteory?? Myślę, że to dobry temat na kolejny wieczór z serii ?Na.. napijmy się i pogadajmy od rzeczy!?

Krystian : Jak widać, ?Thousand Suns? jest niesłuchalne nie tylko dla mnie. Pamiętam, że odpalając album pierwszy raz nie wytrzymałem do jego końca. Mam wrażenie, że zespół znając swoją komercyjną wartość chciał posunąć się jeszcze dalej, zebrać większą grupę słuchaczy. Z marnym skutkiem. Z bardzo marnym.

Nowy singiel również zaskoczył mnie pozytywnie. Elektronika pozostała, w mniejszym stopniu, jednak w końcu doczekałem się charakterystycznych dla grupy, ciężkich, przesterowanych gitar. ?Burn it down? bardzo przypomina początki zespołu.

Natt : Co mam rozumieć pod słowami, cytuję: ?znając swoją komercyjną wartość? ? (odchrząkuje) Skąd ta myśl? Bo czyż nie jest tak, że każdy zespół wydający choć jedną płytę, a ściślej ujmując- zarabiający na swojej twórczości, staje się.. komercyjny?! To, co LP stworzyło przed dwoma laty, poetycko nazwałabym ?sprzedaniem swojej duszy diabłu?.

K: Jak dla mnie LP skierowało swoją muzykę do jeszcze szerszego grona odbiorców. Wykorzystali modne ostatnio rozwiązanie- połączyć swój styl z elektroniką. Dla mnie zespoły komercyjne to takie, które odniosły sukces i są często ukazywane w mediach (co nie jest negatywne, broń Boże,  nie we wszystkich przypadkach). Strasznie mi tym podpadli, ale co się stało, to się nie odstanie.

N: Z wielkim bólem serca muszę się z Tobą zgodzić (jeśli chodzi o ?Thousand Suns?). Lecz było ? minęło. Powrócili do nas z nowym krążkiem, co wydaję mi się? mieszanką brzmień poprzednich płyt lub wydaniem jej z przymusu. Możemy tu usłyszeć wiele elementów z dotychczasowej kariery zespołu. Cięższe brzmienia żywych instrumentów, syntezatory, śpiew i rap Shinody czy też przyprawiający o dreszcz ?ryk? Chestera. Świetnym przykładem na potwierdzenie tych słów jest kawałek ?Lies Greed Misery?.

K: Akurat jako przykład podałaś jeden ze słabszych utworów na płycie. Za dużo w nim nawiązań do poprzedniej płyty, jest naszpikowany elektroniką i poza wokalami nie ma w nim nic ciekawego. Zdecydowanie lepiej wypada ?Castle of Glass?, który niedawno został trzecim singlem promującym wydawnictwo. Z początku spokojny, z bardzo melodyjnym śpiewem Chester?a i motywem gitarowym, powoli nabiera szybkości, by pod koniec zaskoczyć grą perkusji i przesterowaną gitarą.

N: Taka mała ciekawostka ??Castle of Glass? ma promować Medal of Honor: Warfighter.
Nie jestem wielką zwolenniczką tej płyty, choć przyznam, że i ja odnalazłam na niej kilka perełek. Chociażby?Lost in the echo?. Tekst opowiadający o.. właśnie, o czym? Mam wrażenie, że mówi o tym, iż nie należy wierzyć w ludzi i ufać im. Co do melodii- w końcu coś przypominającego LP! Świetna perkusja, przesterowane gitary, do tego dochodzi cudowny głos mojego ukochanego duetu Shinoda & Chester. Nowością są idealnie wymierzone dźwięki syntezatorów.

K: ?I?ll be gone? i ?Victimized? to bardzo dobre, punk?owe kompozycje. Zespół na zmianę miesza  fragmenty ?agresywne? ze spkojniejszymi, wokaliści często inaczej wykonują swoje partie, co tworzy świetny kontrast. Prawdziwy, klasyczny styl Linkin Park.

N: Posiadająca idealnie podpasowaną melodię pod poruszający tekst ?Roads Untraveled?  kończy tą ?lepszą? część płyty. Końcówka albumu dłuży się jak odwlekany wyrok kary śmierci spowodowany oglądaniem 10932 odcinka ?Mody na sukces?.

K: Czyli owa kara śmierci to 4 ostatnie kawałki? Hmmm? Dość destruktywne, ale trafne porównanie. W porównaniu do pierwszych ośmiu utworów (gdzie zastrzeżenia mam tylko do ?Lies Greed Misery?), które brzmią zwięźle i baaaardzo dobrze, zakończenie płyty wypada blado i mizernie. Ale może to i dobrze, że znalazły się w tym miejscu w trackiliście? Zawsze można cofnąć krążek do początku jednorazowo, niż przełączać ścieżki kilka razy w ciągu odsłuchu.

N: (w tle spokojny dźwięk fortepianu) I tak oto kończy się nasz wieczór poezji, dotyczący twórczości Linkin Park. Drodzy fani, jeśli tak bardzo czekaliście na powrót dawnej twórczości – doczekaliście się. Jeśli macie słabe nerwy, radziłabym wyłączyć głośniki po 8 utworze – nie chcemy przecież mieć Was na sumieniu.

 A tak na poważnie? Krążek potrafi nas zaskoczyć- pozytywnie, jak i negatywnie. Na albumie dalej usłyszymy fascynację syntezatorami jak na ?Thousand Suns?, ale nie jest to już tak drażniące. Jeśli chodzi o mnie, fankę- mimo wszystko jestem jednak zawiedziona, spodziewałam się czegoś… zdecydowanie lepszego.

Natt Drapińska

Krystian Łuczyński