Rise Against – Endgame (2011)
?Endgame? to szósta już płyta coraz bardziej rozpoznawalnej czwórki z Rise Against.
Trzeba przyznać, że „Endgame” godnie i przebojowo podtrzymuje ducha zespołu. Melodyjne riffy oraz bardzo dopracowany wokal Tima McIlratha (osoby wolące bardziej krzyk wokalisty, od czystego śpiewu znajdą tu dla siebie o wiele mniej smaczków niż na pierwszych trzech płytach zespołu) sprawia, że każdy fan punku znajdzie tu coś dla siebie. Jest to jedna z płyt, która nie zawiera (według mnie) żadnych zapychaczy, i każdy utwór ma zadatki na singiel.
Pierwsza strona medalu w muzyce – teksty utworów. Są bardzo typowe dla Rise Against. Poruszają ważne tematy w 'nie byle jaki’ sposób. I tak oto utwór Make It Stop traktuje o walce przeciw znęcaniu się nad osobami homoseksualnymi, a Help Is On The Way o kataklizmach (inspirowany huraganem Katrina w Nowym Orleanie). Innymi słowy dużo na tym krążku sprzeciwów i walki z tym, co jest nie w porządku, a wszystko to okraszone umiejętnościami lirycznymi wokalisty.
?Bang bang go the coffin nails, like a breath exhaled,
Then gone forever.
It seems like just yesterday, how did I miss the red flags raised?
Think back, to the days we laughed.
We braved these bitter storms together.
Brought to his knees he cried,
But on his feet he died.?
Druga strona – linie melodyczne. Grane z pięknym wyczuciem. Mamy tu charakterystyczne melodie, na przemian z dzikimi szarpnięciami strun gitary Zacha Blaira. Każdy riff kończy się eleganckimi przejściami. Bardzo dopracowany wokal, czysty, ostro brzmiący z wręcz idealnie wchodzącymi chórkami. Basówka, również nie odbiega od całości, i bardzo dobrze wkomponowuje się w brzmienia gitary.
Podsumowując, „Endgame” jest krążkiem traktującym o postępującej zagładzie ludzkości, tak więc znajdziemy na niej niebanalne teksty okraszone czasami akustycznymi, czasem ostrymi melodiami i przejmującym wokalem. Jest to kolejny już bardzo udany album chłopaków z Rise Against.
Ocena 9/10
Rafał Makowski