Arch Enemy znowu w naszym kraju. Grupa przyjedzie na koncert 26 września do warszawskiej Progresji. W roli suportu pojawi się ukraiński Jinjer.
Informacje od organizatora poniżej.
ARCH ENEMY (Szwecja) melodyjny death metal:
Niełatwo jest znaleźć zespół, który po ponad 20 latach istnienia wciąż idzie w górę, stawia sobie coraz ambitniejsze cele, a nie tylko odgrzewa kotlety. Choć Arch Enemy na scenie melodyjnego death metalu to już nazwa legendarna, twórca tej wyśmienitej załogi, legendarny Michael Amott, współtwórca szwedzkiej sceny deathmetalowej oraz wybitnych albumów Carcass (trójki i czwórki), od kilku lat wspierany przez innego giganta gitary Jeffa Loomisa (eks-Nevermore, eks-Sanctuary) tworzy płyty, które porywają coraz większe rzesze fanów death metalu w jego melodyjnej odsłonie.
Od 2014 roku podczas koncertów Arch Enemy, rej na scenie wodzi czarująca nietuzinkową urodą, szeroką paletą barw na włosach i fantazyjnymi kostiumami, podebrana The Agonist szalona weganka i zaciekła bojowniczka o prawa zwierząt, Kanadyjka Alissa White-Gluz. Przez te trzy lata kapela wspięła się na komercyjne i artystyczne szczyty, chociażby umieszczając ostatni studyjny album „War Metal” w pierwszej dziesiątce regularnego notowania niemieckiej listy. Oraz ściągając pod główną scenę na festiwalu Wacken Open Air ponad 50 tys. maniaków, co zostało uwiecznione na niesamowitym DVD „As The Stages Burn!”. Jeśli chcecie zobaczyć, co was czeka na koncercie Arch Enemy w Progresji, koniecznie je obejrzyjcie.
Sprawdź, jeśli lubisz: In Flames, Dark Tranquillity, Hypocrisy, At The Gates?
JINJER (Ukraina) groove metal, metalcore, death metal, nu metal:
Jeżeli nie wiecie, co to takiego determinacja, poczytajcie sobie historię tej kapeli, bo można się od nich niej nauczyć. Paru zapaleńców z zapyziałego miasteczka nieopodal Doniecka, w 2009 postanowiło grać metal, bo ? po pierwsze, go kochali, a po drugie, bo chcieli zapomnieć o wszechogarniającym marazmie. Nazwali się Jinjer, inspirowali się wieloma gatunkami muzyki metalowej, których elementy pomieszali z funkiem, reggae, jazzem. Nagrali pierwszy minialbum, po czym zakończyli działalność, a muzycy rozpierzchli się po świecie. Poza jednym muzykiem, który wierzył, że mu się uda.
Dziś w zespole Dmitrija Oksena już nie ma, ale to właśnie dzięki niemu Jinjer wciąż istnieje, a jego frontwoman jest niesamowita Tatiana Shmailyuk z niesamowicie długimi dredami. Połączenie Angeli Gossow, Sandry Nasic z Guano Apes oraz Otep Shamayi. Od jej dołączenia w 2010 roku zaczyna się tak naprawdę historia ukraińskiej kapeli, która dziś ma na koncie kilka płyt, trasy po wielu miejscach na świecie, a nagrywa dla austriackiej Napalm Records. „King Of Everything” to ostatni materiał Ukraińców, pochodzący z 2016 roku, i zapewne właśnie on zdominuje setlistę kapeli w Progresji.
Sprawdź, jeśli lubisz: Lamb Of God, Guano Apes, Killswitch Engage, Pantera, Gojira?
(mat. org.)