Szwedzki death metal dogorywa w Szwecji, ale odrodził się w Polsce. Na poparcie tego stwierdzenia proponuję wrzucić sobie nowe wydawnictwa In Flames, Dark Tranqulity czy Soilwork. Niezbyt to poruszające, prawda? Tym bardziej, jeżeli skonfrontuje się je z imponującym dziełem poznaniaków z In Twilight?s Embrace.
Już okładka, stylizowana na rycinę sprzed wieków, trochę w stylu obrazów Williama Blake’a, obiecuje obcowanie z czymś magicznym. Choć zespół stosuje klasyczne środki wyrazu, nie świadczymy tu rozbudowanych partii orkiestrowych, klawiszowych czy innych niespodzianek, to istotnie, mamy do czynienia z materiałem iście niezwykłym.
’The Grim Muse’ to kapitalna płyta, który polubią wielbiciele dawnej sceny gotheborskiej. Mamy więc do czynienia z prymatem melodii i przebojowości nad brutalnym łojeniem. Choć i mocnych ciosów tu nie brakuje.
Od pierwszego przesłuchania imponuje spójność materiału, jego konkretny, bezkompromisowy charakter. Riffy brzmią potężnie, a jednocześnie zawierają charakterystyczne dla gatunku pierwiastki szaleńczych melodii. Melodie te podane są często acz subtelnie, bez nachalności i cepelii. Nie rozmiękczają całości, przeciwnie wzbogacają muzykę o dodatkowe emocje. A propos emocji. Tych na The Grim Muse nie brakuje, tym samym udało uniknąć się artystom mielizn wtórności i nudy, na które wpadają nader często klasycy gatunku.
Ta równowaga pomiędzy sztuką brutalną a przystępną, jest tym, co In Twilight’s Embrace udało się po mistrzowsku. Osłuchacie jak, narasta napięcie w stanowiącym intro 'Postmodern Postmodrtem’, by przejść w agresywny 'Dystopian’. Zwróćcie uwagę na zaczynający się perkusyjną kanonadą i kapitalnym riffem 'Der Hellseher (I Have a Dream)’, ile się dzieje w tym kawałku? Zresztą, wskazywanie szczególnie udanych fragmentów jest bezcelowe, płyta jest monolityczna w swej wysokiej jakości. Co ciekawe, wśród gości pojawił się Tomas Lindberg, śpiewający utworach 'No’ i 'The Grim Muse’. Słuchając tego materiału musi mu być trochę łyso, bo chłosta to lepiej od jego macierzystej kapeli.
Od premiery, we wrześniu zeszłego roku, minęło już kilka miesięcy. Mimo początkowej euforii recenzentów, mam wrażenie, że wokół wydawnictwa nie dzieje tak dużo, jak ono na to zasługuje. Być może to kwestia małej aktywności koncertowej zespołu. Szkoda, jakby 'The Grim Muse’, jedna z najlepszych płyt, jakie słuchałem w zeszłym roku, miała zostać zapomniana.
Profil zespołu:
Wyd.: Arachnophobia Records
tekst: Igor Waniurski