Scorpion Child – Scorpion Child

ScorpionChildCD_002Saga pod tytułem ?Bierzemy ile się da z rockowej klasyki? trwa w najlepsze. Kolejnym przedstawicielem tego szalenie popularnego w ostatnim czasie trendu jest amerykańska grupa Scorpion Child, która niedawno wypuściła na rynek swój debiutancki album. Zrobiła to w barwach dużej i prężnej wytwórni, można więc chyba wróżyć Jankesom całkiem sporą karierę.

Już pierwsza kompozycja na płycie przynosi odpowiedź na pytanie: ?Który zespół uważacie za największy w historii rocka i dlaczego właśnie Led Zeppelin??. Zeppelinowania mamy też pod dostatkiem w singlowym ?Polygon of Eyes?. Ten kawałek słusznie wybrano do promocji całości, bo refren ma w sobie naprawdę ogromny potencjał. Wpada w ucho od pierwszego przesłuchania i ciężko się później od niego uwolnić.

?The Secret Spot? ? czy to aby, na pewno nowość, czy może jakiś ukryty klejnot z pamiętnej Zeppelinowej ?Dwójki?? Brzmienie oldskulowe do bólu, wokalista frazuje niczym młody Plant, gitarowe i perkusyjne grepsy również brzmią znajomo. Tak samo zresztą jak w ?Salvation Slave? (jeden z najmocniejszych punktów albumu) z fajną, lekko psychodeliczną wstawką w środkowej części.

Po pięciu rockowych killerach, panowie zwalniają tempo. ?Antioch? to naprawdę urocza ballada, z umiejętnie budowanym napięciem.

Czad wraca z pierwszymi taktami ?In The Arms of Ecstasy? i trwa w najlepsze w szybkim ?Paradigm?. Kolejne ukojenie przynosi ?Red Blood?: akustyczna gitara, w tle odłgosy świerszczy, czy innych koników polnych, no sielanka po prostu… Po nieco ponad dwóch minutach przerywa ją wejście elektrycznych gitar i perkusji, ale nadal zostajemy w balladowych klimatach. Niech Was nie zwiedzie długość tego kawałka, końcówkę niemal wyłącznie wypełniają wspomniane odgłosy rodem z łona natury.

Fajna, łatwo przyswajalna dla odbiorcy, rzetelnie zrobiona, sentymentalna podróż w czasie. Ale na przyszłość chciałbym usłyszeć z obozu Scorpion Child również coś mniej oczywistego. Takiego chociażby jak ich wersja ?Keep Goin??, z repertuaru wspaniałej, a zapomnianej już dziś niestety formacji Lucifer?s Friend, która trafiła na debiut Amerykanów w roli bonusa…

8/10

Robert Dłucik

Oryginalnie tekst pochodzi z serwisu Rock Area.

Podoba Ci się? Udostępnij!