Moonrise – Stopover-Life

Moonrise to polski projekt multiinstrumentalisty Kamila Konieczniaka. Swój debiutancki album wydał w 2008 roku – „The Lights Of A Distant Bay”. Zdobył on wiele pozytywnych opinii, a sukcesem projektu była również nominacja we włoskim plebiscycie ProgAwards 2008 w kategorii 'debiut roku’. Utworzywszy większy skład Moonrise wydał w 2009 roku kolejną płytę – „Soul’s Inner Pendulum”.

Natomiast „Stopover-Life” to trzeci album zespołu. Bardzo ładnie wyszła oprawa graficzna z interesującą okładką. Przypomina troszkę tegoroczną płytę Anathemy. Muzyka nie zaskakuje pomysłami, nie ma tu niczego nowego. Album rozpoczyna tytułowy utwór, niemal instrumentalny. Powtarzane są tu tylko w kółko frazy – I feel my heart – jak dla mnie za dużo razy. Aczkolwiek intro do albumu uważam za udane, ale troszkę przydługawe. Mamy tu bardzo słodko brzmiący saksofon, klawisze, wolne melodie oraz akustyczną i elektryczną gitarę.

Po Stopover-Life wchodzi Surrender To Win. Utwór bardzo ciekawy muzycznie: są różne rozwiązania brzmieniowo-instrumentalne, a pod koniec fantastyczne solówki gitary elektrycznej i klawiszy. Fajnie brzmi gitara basowa. Muszę przyznać, że już w tym nagraniu nie przypadł mi do gustu wokal na tej płycie (nowy wokalista zespołu). Marcin Jajkiewicz śpiewa tu zbyt dostojnie, mało ekspresyjnie, za słodko. Brakuje mu jakiejkolwiek zadziorności, mocy, aby przykuć trwale uwagę słuchacza.

Start Up Song wydaje się jakby niedopracowany. Końcówka jest jakaś dziwna. Numer ten jest trochę szybszy i ciekawszy na refrenach. Mamy tu wymieniające się solówki gitary (akustycznej) i saksofonu.

Let It Flow zaczyna się dźwiękami brzmiącymi niemal jak w Warm Wet Circles Marillion, tylko tu to brzmi jakoś tak lekko. Saksofon znów odgrywa istotną rolę. Niestety brzmi dla mnie zbyt eklektycznie. Przypomina brzmieniem muzykę środka, niezbyt wymagającą.

Tylko we Flying In Empty Lands mamy na chwilę cięższe riffy i szybszą perkusję, a tak to wszystko jest za spokojne?

Muzyka Moonrise na tym albumie zdaje się być bardzo monotonna, bez wyrazistości i przełomu, ujawnia się brak pomysłów. Przydałaby się  jakaś mroczna otoczka, lub jakiś mocniejszy kop. Jest to takie pejzażowe granie, ale bez większej, lepszej, interesującej idei na to granie.

Teksty na ?Stopover-Life? są czasami wymuszone i nietrafione: Translating the text of your life (Guardian Angel) / It amazing how the seasons change (Unravel Your Soul).

Słuchając Unravel Your Soul doszła do mnie myśl, że wszystko jest tu do siebie podobne. Brak finezji, większej ekspresji. Sytuację ratują chyba jedynie solówki Marcina Kruczka. Ale również jeszcze ostatni utwór. Na koniec płyty mamy chyba najbardziej udaną kompozycję – Mr. Strange. Opowiada o „ucieczce? hipisa. W tym kawałku dzieje się znacznie więcej niż na pozostałych. Jest ciekawy tekst, solówki, różne partie klawiszy, a zakończenie brzmi wczesno-genesisowo-marillionowo.

 

Niestety wielkiej radości z tego albumu nie ma. Na 9 utworów mamy zaledwie 2, może 3 udane. Szkoda, bo przed przystąpieniem do odsłuchiwana nowej płyty Moonrise liczyłem na znacznie więcej.

 

Łukasz Krawiec 

 

Podoba Ci się? Udostępnij!

Autor

Zostaw komentarz