Relacja z koncertu Public Image Limited w Łodzi – Soundedit’13

ZŁOŚĆ SCENICZNA a wizerunek publiczny ? koncert PiL w Łodzi

 _DSC1143_filtered

Minęło wiele lat od czasu, kiedy to zielone włosy i poszarpany T-shirt Pink Floyd z domalowanym ręcznie „I Hate” zadecydowały o tym, że Malcolm McLaren wcielił Lydona do Sex Pistols. Johny Lydon, zwany Rootenem, zdążył w tzw. międzyczasie naprawić stan swojego uzębienia i nieco powściągnąć swój niekiełznany niegdyś bunt. Myślę, że tekst jednego z lepiej znanych kawałków PiL, a mianowicie ?Rise?, pasuje jak ulał do współczesnego wcielenia tego dawnego obrazoburczego nastolatka – Could be wrong I could be right (mogłem się mylić co do swojej racji). I oto w ramach 5. edycji festiwalu SOUNDEDIT, na scenie łódzkiej Wytwórni, mieliśmy okazję stanąć oko w oko z żywą legendą ? Public Image Limited. Tym razem nie był to jednak tylko wytarty slogan.

_DSC1172_filteredLydon nadal hipnotyzuje niepospolitą mimiką, wyrazistym sposobem przekazu i przerażająco histerycznym głosem. Otoczony doskonałymi muzykami, zachwyca profesjonalizmem i wyrazistym scenicznym kunsztem. Wściekle barwny ubiór już nie krzyczy treścią, nadal pozostaje jednak kontrowersyjny i zdecydowanie zaczepny. PiL przyjechał do Łodzi z nowym albumem –  This is PiL. Materiał, który znalazł się na tej płycie, w pełni oddaje to, na co teraz stać zespół dawnego buntownika, dzisiaj bardziej świadomego i skandalicznie dobrego w tym, co robi. PiL pokazuje publiczności, że można dorosnąć, zyskać przychylność krytyków bez skandali i prowokacji, przyciągać ludzi na koncerty. Kiedy Sex Pistols w zawrotnym tempie zdobywał popularność, członkowie grupy silnie podkreślali swoją odrębność, niezależność, bunt wobec ogólnie przyjętych zasad. Kwestionując, nierzadko w sposób skandalizujący, niepodważalne dogmaty, zrobili ze swojej sztuki swoistą ?anarchię?. Artysta przestał być tylko utalentowanym rzemieślnikiem, lecz stał się ?kapłanem?, mistrzem młodej generacji. Paradoksalnie, dzisiaj kwestionowanie sacrum może skłaniać odbiorców do zadawania sobie pytań najważniejszych, o sens istnienia Boga, czynienia dobra lub zła. Co w tej sytuacji mają do zaproponowania dawni obrazoburcy? Czy mimo wyraźnej różnicy między tym, kim byli kiedyś i jacy są teraz, zachowali szczerość i autentyczność wyrazu.

Formuła występu silnie skojarzyła mi się z agitacją wyborczą. Lydon podparty o mównicę, wygrażający ręką, rzucał_DSC1176_filtered groźne spojrzenia, z uśmiechem i dziko wybałuszonymi oczami na przemian, taksował publiczność zebraną pod sceną. To jakby scena z filmu ?Dyktator? z Charlie Chaplinem, kabaretowe wcielenie przywódcy, nie zaś poważny przekaz o zabarwieniu politycznym. Inscenizacji dopełnił stojący w lekkim rozkroku, ubrany w moro ochroniarz, skrupulatnie skanujący publiczność bez cienia emocji na twarzy? w każdym momencie gotowy na niezbędną interwencję. Pozostali muzycy, gitarzysta Lu Edmonds, perkusista Bruce Smith i basista Scott Firth zajęci byli własnymi rolami, z wirtuozerią odgrywając swoje partie.

Mocno i prawdziwie soczyście zabrzmiały kawałki z nowej płyty ?Deeper Water?, ?Out of the Woods?, ?One Drop? czy ?Reggie Song?. Świetne aranżacje, zupełnie różne od tych studyjnych i przekrojowy zestaw utworów zagranych na koncercie przypadł do gustu wszystkim.

Doczekaliśmy się też fenomenalnego: ?Rise?, ?This Is Not A Love Song?, ?Death Disco?, ?Open Up? oraz ?Public Image?.

_DSC1259_filteredKoncert był genialny. Lydon jest mistrzem przykuwania uwagi. Podświetlone okrągłe logo PiL, umieszczone za ?mównicą? wokalisty, kierowało wzrok wyłącznie na niego. Pstrokato fosforyzujący garnitur w kratę i specyficznie sterowane punktowe światła nie pozwoliły ani na moment spuścić lidera z oka. Pantomima twarzy i dłoni była jak idealnie wyreżyserowany spektakl, doskonale powiązana z głosem oraz wciąż niepokorną fryzurą.

Polski punk jaki jest, każdy wie. Mamy Kazika i inne kultowe osobowości, ikony muzycznej alternatywy. Nikt i nic jednak nie przypomina PiL. To oni nadal wytyczają nowe szlaki, by nie powiedzieć autostrady stylu. Pomysłami i energią członkowie grupy mogliby podzielić się z niejednym debiutantem. Ale czy to zaskakujące u kogoś, kto totalnie zanegował kompromis?

Wracając do punktu wyjścia – kolor włosów jest jakby bardziej naturalny, T-shirt mniej poszarpany, choć nadal wściekle barwny i wymykający się wszelkim konwenansom. Jakże aktualny pozostaje sens utworu ?Rise? zawierający się w słowach:

Anger is an energy
Anger is an energy
Anger is an energy
Anger is an energy ?? choćby tylko na scenie.

_DSC1259_filtered

cała galeria z koncertu: http://fotojustisza.blogspot.com/2013/10/public-image-limited-25102013-wytwornia.html

tekst i foto: Justyna Szadkowska