Muse – The 2nd Law

Sporo ostatnio mówi się o premierze tej płyty. Sam dowiedziałem się o tym od Natt, fanki zespołu, która zachęciła mnie do przesłuchania albumu i podjęcia wspólnej dyskusji. Tak też właśnie powstał pomysł, jak to twórczo określiła ?Naszych przeuroczych, poetyckich wieczorków o nazwie ?Na? napijmy się i gadajmy od rzeczy?. Tak więc? Pogadajmy.

Krystian: Muse zawsze był mi obojętny. Nie porywała mnie alternatywa zespołu, który komponował utwory dość proste, z naciskiem na melodyjny refren i przesłodki wokal lidera kapeli. W dodatku, o świetności Muse zrobiło się głośno po premierze popularnego wśród nastolatek filmu ?Zmierzch?, gdzie usłyszeć można kilka kawałków Brytyjczyków. Jednak po wydaniu dość progresywnej ?Resistance? zmieniłem nieco zdanie (tak jak i fani zespołu) o ich twórczości. Podczas gdy krytycy chwalą zespół za rozwój i (w końcu) dojrzałość wydawnictwa, tak wierni ich słuchacze narzekają na nudę wypełniającą album. Byłem niemal pewien,  że to nie ostatnia zmiana stylu muzyków, a kolejny album znów zaprezentuje coś nowego?

Natt: Faktycznie, gdyby nie ’Zmierzch? nie zyskaliby nowych zwolenników  (jak np. mnie). Fani, nieważne- czy starzy czy nowi, czekali aż 3 lata na nową płytę. Gdy w końcu się pojawiła, nasunęło mi się jedno pytanie – Czy było warto na nią czekać?

K: Otwierający album kawałek ?Supremacy? od razu przypadł mi do gustu. To klasyczny styl zespołu,  wzbogacony kilkoma symbolicznymi smaczkami, schowanymi nieco za wokalem i instrumentami muzyków. Jako tło posłużyły tu smyczki oraz trąbki, co całkiem nieźle komponuje się z resztą. Motyw przewodni basu wręcz hipnotyzuje, a od czasu do czasu reszta kapeli pięknie akcentuje pewne fragmenty.Pierwsze wrażenie jak najbardziej pozytywne, nawet słodki wokal nie drażni uszu.

N: Muse jest bardzo znane z eksperymentowania, czego nie da się nie zauważyć na tej płycie. Już od 3 kawałka słyszymy zupełnie inne, aczkolwiek bardzo znane brzmienie. ?Panic Station? jest niczym… ’Another one bites the dust’ Queen’!

Nie jestem jednak przekonana czy ten chwyt pomoże zespołowi…

 

K: Dobra uwaga. Szczerze mówiąc nie zauważyłem tego wcześniej, ale teraz porównanie wydaje mi się jak najbardziej trafne. Utwór sam w sobie nie jest zły, dla mnie jedyny jego minus to funk?owa gitara.

Następnie, po króciutkim ?Prelude? w naszych uszach gości ?Survival?. Utwór ten promował tegoroczne Igrzyska olimpijskie i? zdecydowanie nie powinien znaleźć się na płycie. Jako singiel może brzmi dobrze, jednak na albumie eksperyment się nie udał, zupełnie nie pasuje do całości.W dodatku chórki brzmią niczym umęczone, potworne jęki?

A zatem, po wprowadzonej atmosferze patosu i wzniosłości zespół zaskakuje nas?

N: Już dłużej nie wytrzymam! Muszę w końcu o tym powiedzieć ! Ostatnio pojawiła się moda na łączenie różnych gatunków z moim ulubionym dubstepem. W muzyce rock/metal tą epidemię zaczął Korn, płytą ?The Path of Totality?. Jak już wspomniałam, Muse słynie z eksperymentowania, zespół podłapał pomysł owej grupy i stworzył… 2 kawałki utrzymujące klimat dupstepu. Jak dla mnie to bardzo słaba imitacja gatunku i nie mam pojęcia, co im odbiło. Rozumiem, że próbowali podążać za modą, ale.. bez przesady!

K: ? po czym znów wracamy do gitarowego grania. ?Animals? to całkiem niezły utwór, oparty na zagrywkach Bellamy?ego, które niestety i tak nie pomagają wymazać z pamięci elektronicznych zapędów grupy. ?Explorers? niczym się nie wyróżnia- ot, 6 minut przerwy, by znów usłyszeć mieszankę funk?u z raczej nierozbudowaną grą sekcji. Swoją drogą- album już w tym momencie zaskoczył mnie mnogością pomysłów?

N: ?lecz ich mnogość nie przekłada się na jakość. Jak dla mnie album jest przekombinowany, chaotyczny, a nawet i męczący. Zaczynając od inspiracji Queen z lekką nutką RedHot?ów, przechodząc do dubstepui gdzieniegdzie ich klasycznego brzmienia. Słuchając tego krążka, aż chce się zacytować jednego z polskich klasyków : ?Marysia była lekko w szoku?. Bardzo cenię sobie Muse, ich wcześniejsze dzieła, lecz ?The 2nd Law? jest? niewypałem. Och, nie. Zapomniałabym. Dopatrzyłam się czegoś pozytywnego na krążku. Dokładnie rzecz biorąc chodzi mi o dźwięk instrumentów smyczkowych i dętych, które można usłyszeć w niektórych utworach. Dzięki nim przez chwilę możemy ochłonąć przed kolejną dawką okaleczania naszych uszu.

K: A propo niewypału- końcówka to dodatkowo grunge?owy riff a?la Nirvana, a następnie ponownie do muzyki wkrada się elektronika. Wystarczy już jednak krytyki, nie zamierzam opisywać outra. Podzielam zdanie koleżanki po fachu (niekoniecznie cytując WWO), że ogrom pomysłów przyćmił garstkę tych utworów, które nie odbiegły stylem od poprzednich dokonań Muse.

Krystian Łuczyński

Natt Drapińska