Dead Can Dance – Anastasis

 Australiski duet kazał nam czekać aż 16 lat na kolejny album. W tym czasie Lisa Gerrard i Brendan Perry skupili się głównie na solowych karierach, które tylko podsycały apetyt fanów na kolejne wspólne dzieło tej dwójki. Oficjalna, zeszłoroczna wiadomość o reaktywacji grupy odbiła się szerokim echem na całym świecie. Jednak dopiero 2 miesiące temu, w lipcu, wokalistka Dead Can Dance oficjalnie wypowiedziała się na temat tak długiej przerwy duetu. Powód był dość prosty- szukanie inspiracji, która ułatwiłaby pracę nad kolejnym albumem. Muzycy szukali czegoś nowego, by nagrania znów brzmiały oryginalnie i wyjątkowo.

I taki też jest nowy album. Dead Can Dance od wielu lat sięga w swojej twórczości głównie do muzyki antyku, średniowiecza czy choćby ambientu. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Ci, którzy oczekiwali nowinek w twórczości duetu lub zwrotu w innym kierunku mogą poczuć się zawiedzeni. Płyta to klasyczne brzmienie zespołu, ale nie uważam tego za minus. Tym razem udział na albumie jest równy- Lisa i Brendan skomponowali po 4 utwory. Bardzo dobrym rozwiązaniem okazała się tracklista. Kompozycje ponumerowano w taki sposób, by ucho słuchacza wychwyciło kontrast styli i inspiracje muzyków. Utwory Brendana cechuje psychodelia, folk, zawierają mnóstwo ambientu i partii na rozmaite partie orkiestrowe smyczkowe i dęte. Mimo ?natłoku? ścieżek uwagę i tak najbardziej przykuwa wokal. Lata lecą, a głos Brendana nic nie stracił ze swojej siły i charyzmy.

_
Podczas gdy utwory męskiej części duetu budzą wrażenie zagubienia, mroku i niepokoju, tak kompozycje Lisy okazują się być ich przeciwieństwem. Wyraźnie słychać w nich brzmienie etniczne, orientalne, przy delikatnej grze instrumentów akustycznych. Praktycznie zrezygnowano z ambientowych wstawek, a pojawiające się często orkiestrowe partie nadają muzyce powagi i wzniosłości.

_
Mimo wspomnianego przeze mnie kontrastu muzyka jest bardzo spójna i myślę, że nie potrafiłbym wskazać na albumie utworu gorszego od reszty. Wszystko zostało zaplanowane idealnie. Pozostaje tylko odpowiedzieć na pytanie- czy warto było czekać na tę płytę? W moim osobistym odczuciu album z pewnością zasługuje na uwagę. To klasyczne brzmienie zespołu, bliźniaczo podobne do Within the realm of a dying Sun. Jazda obowiązkowa dla fanów i wielbicieli eksperymentów. Ale i Ci z pewnością już zaznajomili się z geniuszem Dead Can Dance.

Krystian Łuczyński