Wywiad z Christopherem Johnnsonem

Szwedzkiej grupy Therion nie trzeba chyba przedstawiać. Obchodzący właśnie dwudziestopięciolecie istnienia pionierzy łączenia muzyki metalowej z klasycznym instrumentarium, od początku swej kariery cieszą się w Polsce dużą estymą. Choć szczyt komercyjnych sukcesów zespołu przypadał na koniec lat 90 zeszłego wieku, to najciekawsze albumy dopiero miały nadejść. Takim był podwójny Gothic Kabbalah (2007), znajdujący złoty środek pomiędzy elementami metalowymi, progresywnymi oraz orkiestrowymi, które tym razem stanowiły tylko mocno zaznaczone tło. Następna płyta nie była już tak udana. Sitra Ahra (2010) to krok wstecz, niejako podsumowanie poszukiwań zespołu z ostatnich kilkunastu lat, jednak bez dawnej błyskotliwości.

Oczekiwania na nowy album zespołu przerwały sensacyjne doniesienia o planach grupy na najbliższe lata. Mianowicie, zbliżająca się trasa koncertowa, ma być ostatnią regularną, jaką Therion zagra w ciągu najbliższej dekady. Zapowiedziany został też album Les Fleurs du Mal (nawiązanie do kontrowersyjnego tomu poezji Charlesa Baudelaire’a Kwiaty zła), czyli, jak to określa lider zespołu, 'projekt artystyczny’, którego płyta jest jednym z elementów. Krążek, czymkolwiek by nie był – materiał objęty jest tajemnicą, która ujawniona zostanie wraz z pierwszym koncertem grupy, pod koniec września – ma być też ostatnim wydawnictwem zespołu, we wspomnianym wcześniej okresie.

Nie znaczy to, że zespół będzie siedział bezczynnie. Christopher pracuję nad rock operą, która ma być przedsięwzięciem tak angażującym czasowo, że regularna działalność grupy zostanie zawieszona. Ponoć będą występowali sporadycznie na festiwalach.

Tymczasem zbliżają się koncerty w Polsce. Przypomnijmy, zespół zagra 15 października w krakowskim klubie Studio i dzień później w Stodole, w Warszawie. Możecie wygrać w naszym serwisie bilet na jeden z tych koncertów, konkursu szukajcie tutaj.

Przy okazji zbliżającej się trasy, Christofer Johnsson zgodził się odpowiedzieć na kilka naszych pytań:

Igor Waniurski: Po sieci krążą pogłoski, że zbliżająca się trasa i album Les Fleurs Du Mal, będą ostatnimi regularnymi działaniami Theriona. Czy to prawda? Jeśli tak, to jakie są przyczyny tej decyzji?

 Christofer Johnsson: Nie, to będzie po prostu ostatnia regularna trasa w najbliższych latach. Jednak gdy zakończymy pracę nad 'projektem artystycznym’, którym się teraz zajmujemy, oraz planowaną rock operą, wrócimy do nagrywania albumów i grania tras koncertowych, tak jak to było do tej pory.

 A propos rock opery. Jaką masz jej muzyczną wizję i tematykę? Jak bardzo zaawansowane są te prace?

Decyzja, aby pracować nad operą jest dość świeża. Mamy trochę muzyki klasycznej, którą napisałem dla porzuconej wcześniej opery. Od tego możemy zacząć. Mam dużo pomysłów, ale decyzje o ich ostatecznym wyborze będziemy podejmować w przyszłym roku. Teraz pewne jest jedynie to, że będziemy się tym zajmować.

 Therion przeszedł drogę od death metalu z przedmieść Sztokholmu, do docenionych pionierów  połączenia metalu z muzyką symfoniczną. Co pomogło ci na tak duży postęp artystyczny?

Zawsze miałem otwarty umysł, nigdy nie zastanawiałem się nad tym zbytnio. Po prostu pisałem i grałem muzykę jaką lubię.

 Czy u początków zespołu, przypuszczałeś, że będziesz nagrywał muzykę z orkiestrą i chórami?

Nie, ale jeśli miałbym wtedy możliwość ujrzenia przyszłości w magicznej kuli, raczej nie byłbym bardzo zaskoczony. Przecież Celtic Frost wykorzystywali elementy muzyki klasycznej, a byli dla mnie wielką inspiracją na początku.

 Jakie momenty w karierze uważasz za najbardziej satysfakcjonujące i dlaczego?

Kilka znaczących momentów, to gdy pierwszy raz ktoś nam powiedział, że nasza taśma demo jest świetna, w 1989 roku. Podpisanie kontraktu płytowego w 1990 roku. W końcu osiągnięcie sukcesu z albumem Theli (1996), po tych wszystkich latach ciężkiej pracy. Moment, gdy byliśmy gwiazdą drugiej z największych scen na festiwalu Dynamo Open Air w 1997 roku. Wtedy był to najważniejszy festiwal w Europie i występ na nim stanowił dowód na to, że coś się osiągnęło. No i teraz, gdy świętujemy swoje dwudziestopięciolecie, po nagraniu czternastu albumów.

Jak sądzisz, dlaczego Therion jest popularny w Niemczech, Polsce czy Ameryce Południowej, podczas gdy jesteście raczej mało znani w Szwecji?

Szwedzi nie lubią rzeczy, które się wybijają, odbiegają od normy. Są strasznie zamerykanizowani, kupują to, co jest trendy. Therion ma najsilniejszą bazę fanów w Europie Wschodniej i Ameryce Łacińskiej, w krajach, gdzie dominował rynek piracki. Minusem piractwa było oczywiście to, że jacyś kryminaliści zarabiali na naszej pracy. Plusem było to, że nikt nie trudził się z ostrą promocją zespołów, więc ludzie po prostu wybierali to, czego chcieli słuchać, zamiast podążać za trendami, czy łykać reklamowe slogany, wciskane im do gardeł. To dało przewagę bardziej widowiskowym zespołom, takim jak Therion. Gdy rynek w tych krajach się unormował, mieliśmy solidne fundamenty, na których mogliśmy budować przyszłość.

Igor Waniurski

podziękowania dla Marty